Najnowsza odsłona przygód Człowieka-Nietoperza była jednym z filmów wyczekiwanych z niecierpliwością, ale też z mnóstwem obaw. Nie ma się czemu dziwić. Ostatnie lata były dla filmowego świata DC (z pominięciem rewelacyjnego Jokera!)… dość średnie, a casting do roli Batmana mógł budzić wątpliwości. Okazuje się jednak, że nowy film Matta Reevesa to prawdziwy hit!
Pierwsze oznaki tego, że najnowszy film o Batmanie będzie hitem, przyniosły zwiastuny wypuszczone przez Warner Bros. Elektryzująca, „ciężka” muzyka, bardzo mroczny klimat – zupełnie inny od tego znanego z poprzednich produkcji o Człowieku-Nietoperzu – zapowiadało się ciekawie.
Nawet Robert Pattinson, znany wcześniej m.in. z „kultowego” (ale nie w dobrym znaczeniu tego słowa) Zmierzchu, zaczął przekonywać do siebie widzów. Do tego nietypowe zestawienie „klasycznych” przeciwników Batmana: Pingwin i Człowiek-Zagadka, plus Kobieta-Kot… to wszystko spowodowało, że entuzjazm fanów wzrósł. Pisaliśmy też o tym w naszym artykule.
Jednak w uniwersum DC już kilka razy było tak, że miało być świetnie, a… wychodziło jak zwykle. Wystarczy wspomnieć choćby pierwszy, naszpikowany gwiazdami, Suicide Squad czy dość słabo przyjęte produkcje, takie jak Batman vs Superman czy Liga Sprawiedliwości. Sceptycyzm był zatem uzasadniony.
Na szczęście tym razem nie trzeba się było obawiać – The Batman to zupełnie nowe spojrzenie na tę mroczną postać. Zdaje się być najciekawszym od czasów filmów Christophera Nolana. I – co równie istotne – zupełnie innym!
Najlepsze filmy o Batmanie to te, których fabuła bardziej „wgryza się” w psychologię postaci i nie ucieka od trudnych tematów. Najlepszy przykład to Mroczny Rycerz Nolana.
Jednak w The Batman mrok jest budowany nie tylko poprzez fabułę, ale także przez klimat, który tworzy Matt Reeves dzięki niezwykłemu oświetleniu, elektryzującej muzyce i nieco „przytłaczającym” kadrom. To wszystko składa się na bardzo spójny, dopracowany i intrygujący obraz, który wciąga i nie zawodzi.
Ogromnym plusem filmu jest również jego obsada. Pattinson sprostał postawionemu przed nim zadaniu i wykreował nieoczywistą, wielowymiarową, a zarazem bardzo brutalną wersję Batmana, jak również jego alter ego, czyli Bruce’a Wayne’a. W jego wersji ekscentryczny milioner nie jest playboyem brylującym na salonach. To skryty, zamknięty w sobie człowiek mierzący się z demonami przeszłości. Za to sam Człowiek-Nietoperz jest niemal upiorny i przerażający.
Równie doskonały jest główny przeciwnik Batmana, czyli Człowiek-Zagadka. Odgrywający go Paul Dano stworzył mrożącą krew w żyłach kreację szalonego mordercy-psychopaty. Zupełnie na poważnie, a nie karykaturalnie, jak zrobił to Jim Carrey w Batman Forever z 1995 roku (o tamtym filmie wielu fanów wolałoby raczej zapomnieć…).
Intrygująco wypada także – ucharakteryzowany zupełnie nie do poznania – Colin Farrell jako Pingwin. To kolejna postać, która już wcześniej trafiła na srebrny ekran, w groteskowych, ale świetnych filmach Tima Burtona. Można jednak śmiało powiedzieć, że Farrell dorównuje kreacji Danny’ego DeVito, choć tworzy zupełnie inną wersję tej postaci.
Aktorsko na pochwały zasługują również Jeffrey Wright jako Komisarz Gordon i Andy Serkis jako Alfred. A co z Kobietą-Kot? Zoe Kravitz wypada dobrze, ale nie wyróżnia się na tle „koncertowych” ról swoich partnerów.
Czy wiesz, że „DC” w nazwie DC Comics pochodzi od „Detective Comics”? Takie są właśnie korzenie tych publikacji, a Batman był jednym z pierwszych bohaterów, którzy pojawili się na ich łamach. Dlatego śmiało można powiedzieć, że film The Batman powraca do źródeł. Tu główny bohater wciela się w detektywa i skupia się przede wszystkim na rozwikływaniu kolejnych, coraz bardziej mrocznych, zagadek.
Fabułę można śmiało porównać do najlepszych thrillerów kryminalnych Davida Finchera, takich jak np. Siedem. I to właśnie czyni ten film o Człowieku Nietoperzu innym niż wszystkie do tej pory. Jest bardzo „urzeczywistniony” – bez zbędnych technologicznych fajerwerków i przerysowań. Sama historia też jest bardziej kameralna. Nie ma tu zagrożeń z kosmosu ani osób o pozaziemskich mocach. Jest za to mocna historia o przerażających bestiach, które mogą drzemać w każdym człowieku. Taka, która może wbić w fotel i zmusić do głębszej refleksji.
Jeżeli więc szukasz filmu superbohaterskiego „cięższego kalibru”, a jeszcze nie widziałeś The Batman – czas najwyższy nadrobić zaległości! My liczymy na to, że pojawią się kolejne produkcje z Pattinsonem. Jest na co czekać!